Dzisiejszy plan zrealizowany w ponad 100% . Dzielnica Mea Shearim jakby wyjęta z innej epoki. Na ulicach ortodoksyjni Hasydzi, a na ścianach budynków wszędzie obecne paszkwile. Wszyscy łącznie z dziećmi ubrani tradycyjnie.
Następnie powędrowaliśmy pod Ścianę Płaczu. Miejsce to robi ogromne wrażenie. Dołączyliśmy do modlitwy pośród setek innych pielgrzymów. Wetknęliśmy w szczeliny ściany, zgodnie z tradycją,karteczki z podziękowaniami i prośbami, tych którzy nas obdarowali swoimi intencjami oraz naszymi własnymi.
Dalej skierowaliśmy swoje kroki do dzielnicy chrześcijańskiej, a dokładnie do Bazyliki Grobu Pańskiego. Trochę nas zaskoczyła trudność poruszania się po Starej Jerozolimie. Wąskie, kręte uliczki jedne puste, inne przeplatane różnorodnymi straganami, mogą wyprowadzić na manowce. Jak w życiu. Nam w tym konkretnym przypadku pomogła nawigacja, ale Pan nam pokazał jak wiele razy musieliśmy zawrócić, znaleźć odniesienie i drogowskazy żeby osiągnąć upragniony cel. Kiedy tam dotarliśmy byliśmy bardzo wzruszeni. To najważniejsze miejsce na świecie. Na wprost wejścia płyta, na której złożono ciało Chrystusa aby namaścić je olejami. Pachnie ogromnie różami, wierni kładą tu swoje dewocjonalia aby choc krople pachnących olejów zabrać w ten sposób do domów. Po prawej wejście na Golgotę i miejsce krzyża, w głębi grób Pański. Ogrom pielgrzymów, chyba z wszystkich stron świata i narodowości. Jeszcze będziemy tu wracać kilka razy. Jutro spróbujemy dostać się do Betlejem.
Wieczór w hostelowej "kuchni" bardzo integracyjny. Wszyscy tu przychodzą napic sie herbaty, zjeść posiłek, pograć w różne gry i porozmawiać. Kolorowe kanapy, stoły, bilard, hamaki sprawiają przytulne wrażenie, słychać wszystkie języki świata, dużo młodych ludzi z obsługi hostelowej w firmowych koszulkach, zawsze pomocni dbają aby nikomu nie zabrakło niczego. Bardzo sympatyczni. Po wypiciu wieczornej herbaty ze świeżej mięty idziemy na zasłużony odpoczynek. Nogi bolą a to dopiero początek :)